Czy wojna przyniesie nam głód?

Konflikty zbrojne zawsze przynoszą straty dla gospodarki. Nie inaczej będzie i w przypadku wojny na Ukrainie. Konsekwencją wojny za naszą wschodnią granicą będzie kryzys żywnościowy i musimy się na niego przygotować.

Ukrainę nazywa się niekiedy Spichlerzem Europy i jest w tym stwierdzeniu wiele racji. Kraj ten jest ósmym (rys. 1) wśród największych producentów zboża na Świecie. Wojna oczywiście obniży produkcję, a wpłynie na to wiele czynników. Zniszczenia pól uprawnych, sprzętu rolniczego oraz infrastruktury to dopiero początek. Konieczność walki lub ucieczka z kraju oznacza mniej rąk do pracy w rolnictwie i związanych z nim gałęzi przetwórstwa. Jeśli dodać do tego utrudnienia w transporcie i tak skromnych zbiorów, to możemy spodziewać się dużych braków płodów rolnych na rynku.

Trzeba pamiętać również o tym, że produkcja nie spadnie tylko na Ukrainie, ale również i w Rosji. Rolnictwo Federacji jest mało wydajne, co widać po przeliczeniu wartości plonów na hektar, ale ze względu na ogromne areały państwo to jest trzecim (rys. 1) największym producentem zboża na Świecie. Chociaż agresor nie ponosi strat w infrastrukturze i sprzęcie rolniczym, to wydatki na wojnę oraz odciągnięcie od pracy wielu młodych mężczyzn również może się skończyć spadkiem produkcji.

Najbliższe lata będą się charakteryzować wysoką ceną żywności. Choć największy problem będą miały kraje uzależnione od importu zboża z obu walczących krajów (rys. 2), to nie oszukujmy się: Polska również odczuje konsekwencje. Powinnyśmy przygotować się na to w sposób holistyczny, nie tylko poprzez dość oczywiste zgromadzenie zapasów. Potrzebne będą konkretne posunięcia polityczne, które umożliwią nam przejście przez czekający nas w najbliższych latach kryzys żywnościowy.

Produkcja żywności zwolniona z podatków. Zniesienie lub przynajmniej zdecydowane obniżenie ucisku podatkowego będzie stanowić zachętę do zwiększenia areałów. Gospodarstwa będące na granicy rentowności będą miały szansę na nowo stać się dochodowe i produktywne. Zniesienie opodatkowania będzie także pewną ulgą dla konsumentów. Cena jedzenia i tak wzrośnie, ale brak opodatkowania nieco złagodzi jej wzrost.

Sprzedaż gruntów będących własnością państwa na dogodnych warunkach. W rękach państwa nadal znajduje się część ziem uprawnych. Powinny być sprzedane albo przynajmniej wydzierżawione pod działalność rolniczą. Aby zachęcić do zakupu ziem można sprzedać je na kredyt o symbolicznym oprocentowaniu w latach, w których będą wykorzystywane do produkcji żywności.

Zniesienie obowiązku dodawania biokomponentów do paliwa. W sytuacji, gdy jedzenia może zabraknąć państwo nie może wymuszać zużywania go na produkcję paliwa! Biokomponenty produkowane z rzepaku i zbóż (głównie kukurydzy) zabierają z rynku żywność, która będzie nam teraz potrzebna. Dlatego obowiązek dodawania ich do paliw powinien zostać zniesiony, podobnie jak wszelkie formy dopłat do tego procederu.

Deregulacja sprzedaży bezpośredniej. Obecnie rolnik ma dość dużą swobodę w sprzedaży bezpośredniej i nie musi płacić podatku dochodowego od towarów sprzedanych w ten sposób. Musi jednak ograniczyć się do sprzedaży produktów nieprzetworzonych. Może więc sprzedawać owoce, zboża i mleko, ale już nie dżemy, pieczywo i sery. Istnieją ponadto limity sprzedaży, których rolnik nie może przekroczyć. Likwidacja tych ograniczeń pozwoli konsumentom kupować taniej, co złagodzi wzrost cen.

Poluzowanie regulacji hodowlanych. Część obecnie istniejących regulacji jest dość rozsądna i byłaby stosowana przez hodowców niezależnie od tego, czy byłyby nakazane przez prawo czy nie. Niektóre jednak ograniczają możliwości produkcji. W sytuacji, gdy wzrost ceny pasz podbije cenę mięsa należy obniżyć koszty związane z trzymaniem się regulacji. Potrzebny jest przegląd obecnego prawa i poluzowanie pewnych ram.

Przedstawiłem takie propozycje, co do których jest przekonany, że pomogą w zwiększeniu produkcji rolnej. Wymieniłem je zaczynając od tych, które uważam za najistotniejsze. Co ważne, rozwiązania te nie będą pociągały za sobą negatywnych skutków takich jak zwiększenie wydatków budżetowych, rozrost biurokracji i w niewielkim stopni zaburzają procesy gospodarcze. Propozycje wymagają uszczegółowienia, dlatego zachęcam do dyskusji na ten temat.

Jestem przekonany, że kiedy kryzys żywnościowy się zacznie, pojawią się pomysły oparte na zwiększaniu roli państwa w gospodarce. Braki w zaopatrzeniu będą po prostu wygodnym pretekstem do ingerowania w rynek. Powinnyśmy wyprzedzić te zakusy i przedstawić program działania możliwie jak najszybciej.

Autor: Jakub Malicki

Źródła:

UNCTAD

https://www.atlasbig.com/pl/kraje-wedlug-produkcji-pszenicy
https://www.kowr.gov.pl/zasob
https://sip.lex.pl/akty-prawne/dzu-dziennik-ustaw/biokomponenty-i-biopaliwa-ciekle-17302226/art-23-b
https://modr.pl/marketing-produktow-rolnych/strona/sprzedaz-bezposrednia-produktow-roslinnych-z-gospodarstwa-rolnego

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *