Jak pogodzić taksówkarzy z Uberem?

Konflikt między taksówkarzami a kierowcami aplikacji Uber zatlił się już dobry kawał czasu temu. I choć już wcześniej dochodziło do „potyczek” między jednymi i drugimi, to dopiero teraz jesteśmy świadkami prawdziwie zaognionego konfliktu. Mało tego, jesteśmy nie tylko świadkami, ale i w wielu miastach: beneficjentami. Bo, gdy taksówkarze blokują miasto – cierpią wszyscy mieszkańcy korzystający z dróg. Rodzi się więc pytanie, co zrobić, aby zwaśnione strony zakopały topór wojenny?

1. Skąd ten dym?

Protest taksówkarzy i ich hasła anty-Uberowe

Nim powiemy sobie, w którym kierunku powinno iść rozwiązanie konfliktu pomiędzy Uberem a taksówkarzami, należy napomknąć kilka słów na temat genezy całego tego problemu. Dlaczego w ogóle ów konflikt rozgorzał?

Jak to zazwyczaj bywa, chodzi o pieniądze. Nowa konkurencja na rynku zawsze powoduje nowy podział pieniędzy, którymi dysponują klienci, pomiędzy wszystkie podmioty walczące o wpływy w danej branży. A branża przewozów osobowych niczym się w tym kontekście nie różni. Warte jest jednak zaznaczenia to, że dotychczas była ona zdominowana przez tradycyjne taksówki. Przynajmniej do czasu, w którym to na plu bitwy pojawił się nowy poważny gracz. Co ważne – gracz nowocześniejszy, jeśli chodzi o rozwiązania techniczne (mobilna aplikacja Uber), tańszy i z lepszym wsparciem marketingowym, niż dotychczasowa oferta rynku. To musiało spowodować przesunięcie sporej ilość klientów: od dotychczasowych dostawców usług przewozowych w kierunku nowego dostawcy. A to z kolei sprawiło, że wielu taksówkarzy, mówiąc kolokwialnie, „dostało po kieszeni”. I to ich zabolało najbardziej, co jest rzecz jasna naturalne i w pełni zrozumiałe.

Wsłuchując się jednak w argumentację taksówkarzy, można od nich dowiedzieć się, że środek ciężkości problemu jest usytuowany gdzie indziej, niż sam fakt, że na rynku pojawił się nowy gracz. Przytoczmy może kilka zarzutów, jakie w kierunku konkurencji rzucają tradycyjni przewoźnicy:
– kierowcy Ubera to oszuści;
– jazda Uberem jest niebezpieczna (i nieubezpieczona);
– kierowcy Ubera są nieprofesjonalni;
– jakość usług Ubera jest bardzo niska;
– jest to nieuczciwa konkurencja ze względu na brak działalności gospodarczej, brak kas fiskalnych i niepłacenie podatków.

Ataki na kierowców Ubera są coraz brutalniejsze (źródło: TVN 24)

Rodzi się więc pytanie, skoro nieprofesjonalni kierowcy Ubera są niebezpieczni i oszukują swoich klientów. to dlaczego to taksówkarze zaogniają konflikt, a nie sami klienci? Przecież to oczywiste, że gdyby te zarzuty były częste i powszechne, wówczas sami klienci nie decydowaliby się na usługi oferowane przez niebezpiecznych oszustów. A już z całą pewnością nie na taką skalę, aby zagrozić interesom tradycyjnych taksówkarzy. Chyba, że wspomniane inwektywy są jedynie wymyślone przez tych ostatnich, jako narzędzie walki z wypierającą ich konkurencją.

Tymczasem na rynku widzimy trend odwrotny, niż można by było się spodziewać po przeczytaniu powyższych argumentów. Patrząc na to, że klienci coraz częściej decydują się na usługi oferowane w ramach aplikacji Uber, rezygnując tym samym z tradycyjnej taksówki – wówczas można dojść do zupełnie innych wniosków, niż sugerują sami taksówkarze. A przyglądając się samemu funkcjonowaniu Ubera, wręcz można mieć pewność, że wspomniane wyżej inwektywy są nietrafione. Co ciekawe, głoszą je sami taksówkarze, czyli grupa zawodowa, o której często krążą różne nieprzychylne jej historie, jak chociażby takie, że taksówkarze jeżdżą okrężną trasą, by „nabić więcej kilometrów”, czy też są wśród nich tacy, którzy są opryskliwi i niemili dla klienta. Słyszy się także o taksówkarzach, którzy „polują na jelenia”, czyli np. na klienta zagranicznego, by wziąć od niego 80 euro za przejazd wart 40 zł. Oczywiście nie możemy uogólniać i nie każdy taksówkarz taki jest. Ale tak samo taksówkarze nie mogą uogólniać kierowców Ubera, nawet jeśli wśród nich zdarzy się naciągacz, czy gbur. Zresztą, sama weryfikacja kierowcy Ubera jest prostsza niż taksówkarza. Wsiadając do pierwszej lepszej taksówki nie jesteśmy w stanie ocenić gołym okiem, czy jest to człowiek uczciwy, godny zaufania, oferujący wysoką jakość usługi. Tymczasem w Uberze istnieje system ocen kierowców, dzięki czemu jeszcze przed trzaśnięciem drzwiami można poznać opinie innych klientów na temat danego kierowcy. To pozwala wybrać lepiej, niż na postoju taksówek, gdzie oferta na pierwszy rzut oka różni się tylko modelem auta. Ponadto, ważne jest także to, że i Uber ma swoje pewne standardy. Jak można przeczytać na stronie internetowej Ubera, aby kierowca mógł rozpocząć współpracę, musi posiadać pojazd, który spełnia wymagania, takie jak:
– musi być 4/5 drzwiowy;
– musi być zarejestrowany na co najmniej 5 osób;
– musi posiadać aktualne ubezpieczenie oraz przegląd;
– nie może być starszy niż 10 lat (lub 15 lat przy dodatkowej weryfikacji stanu technicznego).
Czyli nie jest tak, że zupełnie byle kto, z byle jakim autem może zostać współpracownikiem Ubera.

Kolejną sprawą jest również fakt, że gdyby Uber był równie niebezpieczny i pełen oszustów, jak wynika to z komentarzy taksówkarzy, wówczas to: po pierwsze, klienci by wybierali taksówki a nie Ubera, więc taksówkarze nie narzekaliby na spadek zarobków; po drugie, protest zorganizowaliby poszkodowani klienci, a nie sami taksówkarze. Tymczasem, jak wszyscy doskonale wiemy, rzeczywistość jest zupełnie inna.

Warto tutaj wspomnieć także o innych sprawach, które bezpośrednio z Uberem związane nie są, ale poniekąd je można ze sobą powiązać, ze względu na podejście taksówkarzy. Chodzi konkretnie o ich nierzadkie narzekania (jeszcze przed pojawieniem się w Polsce Ubera) na takie usługi, jak tzw. przejazdy carpoolingowe (współdzielone), czyli np. te za wykorzystaniem aplikacji BlaBlaCar. Wielu z taksówkarzy podnosiło głos, że powinny one zostać zabronione. Niektórzy szli jeszcze dalej i uważali, że powinno się zabronić także podwózki znajomych do pracy… Oczywiście to margines taksówkarzy, którzy takie hasła głosili, ale bez wątpienia nie wpływa to pozytywnie na ich wizerunek, jako całości grupy zawodowej. Szczególnie teraz, gdy zamiast walczyć z konkurencją za pomocą jakości usługi i kuszącej ceny, walczą agresją, nie tylko słowną, ale i nierzadko fizyczną, skierowaną w kierowców konkurencji.

2. Co jeśli Uber zostanie zakazany?

Już się słyszy o skrajnych pomysłach, nie tylko wystosowanych przez taksówkarzy, ale co gorsza – wygłaszanych nawet przez niektóre siły polityczne – aby Uber został w Polsce zakazany. Jakby to była jakaś zbrodnia…

W moim odczuciu jest to czarny scenariusz i mam nadzieję, że cała energia skumulowana wokół tego konfliktu pójdzie jednak w inną stronę niż ta wskazywana przez anty-uberowych rewolucjonistów. Ale gdyby jednak ziścił się ów scenariusz, czego moglibyśmy się spodziewać w dalszej kolejności?

Załóżmy, że Uber w Polsce stał się nielegalny i taksówkarze nie mają już problemu z nowoczesną konkurencją. Czy to rozwiązuje ich problem? Niekoniecznie. Klienci zasmakowali już bowiem tańszych przejazdów za pomocą wygodnej aplikacji Uber i wielu z nich jest po prostu zniechęconych do taksówkarzy, również ze względu na ich agresywne zachowanie. Część z nich zapewne i tak wróci do starej formy transportu – do taksówek – bo nie będą mieli innego wyboru. Ale część z nich już sobie obiecało, że nigdy do taksówki nie wsiądzie. I tego też będą się trzymać. O alternatywy im nie będzie trudno, bo w dużych miastach, gdzie funkcjonuje dziś Uber, jest komunikacja miejska, a i coraz częściej rowery miejskie, czy elektryczne auta miejskie do wypożyczenia. Ponadto wciąż istnieją przejazdy carpoolingowe (współdzielone). Ludzie też coraz częściej wybierają zdrowy tryb życia, więc decydują się na spacer, jazdę rowerem, hulajnogą… Tak czy inaczej spowoduje to spadek zainteresowania usługami taksówkarskimi, co w ostateczności doprowadzi do zmniejszenia wpływów do kieszeni taksówkarzy. Znajdą się oni w trudnej sytuacji i wielu z nich, aby ratować swój byt, podniesie ceny na usługi. W ten sposób staną się oni drożsi, a więc poprzez to w jeszcze większym stopniu mniej pożądani przez klientelę. Będzie więc jeszcze mniej chętnych na ich usługi, a więc czasy staną się dla taksówkarzy jeszcze cięższe…

…i co wtedy? Zaprotestują przeciwko komunikacji miejskiej? Zażądają przymusowej państwowej redystrybucji pasażerów, aby na każdego kierowcę przypadało po tyle samo osób, bez względu na to, czy chodzi o autobus, bus czy taksówkę?

Internauci nie zostawiają suchej nitki na taksówkarzach

3. Jak powinno być?

Taksówkarze powinni powrócić do swoich korzeni, czyli zrobić to samo, co zrobili kilkanaście lat temu, kiedy to protestowali przeciwko przymusowi montowania kas fiskalnych w ich autach. To był kierunek, który powinni kontynuować i po który powinni sięgnąć i dziś. Oczywiście, powinni także pomyśleć nad zmianami w jakości swojej pracy – poprawić obsługę klienta, jednocześnie oferując bardziej konkurencyjne ceny. Zdaję sobie sprawę, że niektóre nakładane na nich przez państwo obowiązki są kosztowne, ale to z tymi obowiązkami powinni walczyć, a nie z konkurencją. Bo w innym przypadku pokazują pogardę wobec potrzeb klienta, który to przecież jest dla nich „chlebem powszednim”! Czy nawet wręcz próbują stworzyć sytuację, w której klient jest ich swego rodzaju niewolnikiem. A nikt chyba nie lubi się nim czuć?

Zawsze, gdy pojawi się konflikt pomiędzy dwoma wizjami funkcjonowania rynku, tj. między wolnym wyborem klienta a między rynkiem zmonopolizowanym przy wsparciu państwowych regulacji – zawsze wybiorę to pierwsze. To my obywatele, my wolni ludzie wiemy, co jest dla nas najlepsze i czego w danej chwili chcemy, potrzebujemy, pożądamy. Wystarczy, że już przez 50 lat mieliśmy państwo, które wiedziało lepiej od samego obywatela, czego właśnie on chce. Czas z tym skończyć.

Czas na wolny wybór.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *