Celem wyborów samorządowych jest wybranie polityków, którzy zajmą się zarządzaniem pewnym fragmentem kraju i rozwiązywaniem lokalnych problemów. Obecnie stosowany sposób wybierania nie sprzyja skupieniu się wyborców na tematyce lokalnej.
Urządzane według obecnych zasad wybory samorządowe są wyborami ogólnopolskimi, a nie lokalnymi. Szczególnie widoczne było to podczas zakończonych ostatnio wyborów. Rywalizacja o stanowisko prezydenta Warszawy została rozdmuchana do karykaturalnych wręcz rozmiarów. Sam spotykałem ludzi, którzy byli na bieżąco z informacjami o pojedynku między Trzaskowskim a Jakim, ale zupełnie nie orientowali się, kto kandyduje na prezydenta czy burmistrza w ich własnym mieście.
Kampania jest prowadzona na skalę całego państwa, ponieważ każdy fragment kraju wybiera w tym samym czasie. Do kampanii wprowadzany jest wątek rywalizacji między PiS i PO, co jest na rękę dla obu ugrupowań choć przepychanki wewnątrz POPiSu są w samorządach jeszcze mniej potrzebne niż w polityce ogólnokrajowej.
Próbą rozwiązania problemu jest przeprowadzanie wyborów lokalnych w poszczególnych częściach kraju w różnym czasie. Możliwe są różne warianty tego rozwiązania.
Można przeprowadzać wybory w każdym województwie osobno. Kadencja władz samorządowych wynosi obecnie 5 lat, a województw jest 16, co oznaczałoby przeprowadzanie lokalnych wyborów co 5 miesięcy.
Inny wariat to pogrupowanie województw. W tym przypadku należałoby rozważyć wielkość grup (ile regionów w grupie?) oraz sposób podziału (sąsiadujące obszary powiązane kulturowo czy rozrzucone i oddalone od siebie?).
Zaletą będzie zmniejszenie zainteresowania mediów ogólnokrajowych. Wybory w jednym województwie nie będą szczególnie ciekawe dla mieszkańców reszty kraju, a co za tym idzie relacjonowanie ich przez media ogólnopolskie będzie mniej opłacalne. Bardziej lokalna atmosfera wyborów pozwoli czasowo zmniejszyć skupienie wyborców na sprawach całego państwa i pozwoli skoncentrować się na sprawach dotyczących regionu.
Koszty nie będą znacząco większe i będą dotyczyły właściwie jedynie tego, że Centralna Komisja Wyborcza będzie musiała zbierać się częściej. Pozostałe koszty organizacji wyborów będą rozłożone w czasie i dzięki temu łatwiejsze do pokrycia.
Wybory będą przeprowadzane sprawniej. W przypadku braku osób do pracy w komisjach wyborczych będzie można zatrudnić osoby spoza województwa mieszkające w pobliżu. Obecnie nie ma takiej możliwości. Każdorazowo do przeliczenia będzie mniej głosów, a zatem wynik zostanie ogłoszony szybciej.
Wadą tego rozwiązania może być wpływ okresów w roku oraz bliskość innych wyborów na wynik wyborczy. Pewne województwa będą zawsze wybierały władze wiosną, pewne latem, inne jesienią a kolejne zimą. Na pierwszy rzut oka wydaje się to być sprawą błahą, ale nie można wykluczyć, że pory roku będą wpływały choćby na frekwencję. Kolejnym czynnikiem może być to, że w niektórych województwach wybory będą się zbiegały z wyborami parlamentarnymi lub prezydenckimi, co może wpłynąć na ich przebieg.
Problemy te można jednak rozwiązać poprzez wspomniane już pogrupowanie województw. Utworzenie pięciu grup po 3-4 regiony sprawi, że wybory będą odbywały się co roku w tym samym okresie. Należy wybrać taką porę roku, która nie koliduje z innymi wyborami w naszym kraju, czyli jesienią oraz wiosną.
„Ogólnokrajowość” wyborów lokalnych to nie jedyny problem. Zdaje się jednak być problemem najpoważniejszym, a jednocześnie możliwym do rozwiązania. Czy politycy zdecydują się kiedyś na podobne rozwiązanie?
Autor:
Jakub Malicki
Absolwent politologii Uniwersytetu Wrocławskiego, kandydat komitetu Wolność w Samorządzie do dolnośląskiego sejmiku wojewódzkiego w ostatnich wyborach samorządowych.